Tłumacz przysięgły – Freelancer. Główne wyzwania.

Tłumacz przysięgły – freelancer

Coraz więcej osób podejmuje, czy to z musu, czy też z wyboru, pracę w charakterze freelancera, czyli tzw. „wolnego strzelca” – osoby nie pracującej na etacie, ale wykonującej zlecenia dla wielu zleceniodawców. Jest to również najpopularniejsza forma pracy wśród tłumaczy przysięgłych i trzeba przyznać, że dla wielu osób, zwłaszcza rozpoczynających karierę freelancera, forma ta może się wydawać niezwykle atrakcyjna . Nikt nam nie mówi, na którą mamy być w pracy, jak mamy się ubrać. Nikogo nie musimy się pytać, czy możemy wyjść na lunch, czy też wyskoczyć załatwić sprawę w urzędzie. Piękna sprawa! Wydawać by się mogło, że jesteśmy panami własnego losu. W zasadzie to panami własnego losu jesteśmy zawsze, natomiast jak to zwykle bywa „nie ma róży bez kolców” i bycie tłumaczem przysięgłym – freelancerem wiąże się z wieloma wyzwaniami.

Główne wyzwania

W moim przekonaniu, podstawowym wyzwaniem dla tłumacza jest zachowanie równowagi pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Większość tłumaczy przysięgłych rozpoczyna swoją karierę od pracy z domu. Jeżeli warunki lokalowe na to pozwalają i uda nam się wygospodarować gabinet, to jest to już bardzo duży plus na starcie. Nierzadko jednak za biurko służy stół w jadalni lub salonie, która to sytuacja może stanowić nie tylko źródło nieporozumień z innymi domownikami, ale także rozmywać granicę pomiędzy sferą prywatną i zawodową. Przypomina to trochę sytuację uczenia się w domu, kiedy wszystko nas rozprasza i ciężko jest się nam skoncentrować na tym, co mamy zrobić. Ani się obejrzymy, a robi się najpierw godzina 12, trzeba coś zjeść, potem 15, znowu trzeba by coś przekąsić i żeby zrealizować plan pracy na dzień musimy siedzieć do 23 albo później. Pracowałem w ten sposób i na własnej skórze odczułem, że na dłuższą metę, tak nie można. Dlatego moją podstawową sugestią po zrzuceniu korporacyjnego kieratu jest narzucenie naszego własnego kieratu, czyli wprowadzenie samodyscypliny.

Samodyscyplina

Przede wszystkim odradzam pracę w nocy. Wiem, że wielu powie – „ale mi się w nocy właśnie najlepiej pracuje”, ale mimo wszystko odradzam – stanowi to główne źródło zaburzenia granicy pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym i w konsekwencji może stać się przyczyną poważniejszych problemów. Pewnie zabrzmi to oklepanie, jeżeli powiem, że „kto rano wstaje temu Pan Bóg daje”, ale to jest właśnie moja sugestia. Bez względu na to, czy masz pilne zlecenie, czy też trochę luzu – wstawaj rano – sugeruję 6.00. Rano mózg pracuje najwydajniej, najmniej rzeczy nas rozprasza i coś co rano zajmie nam godzinę, w godzinach późniejszych może rozciągnąć się do kilku godzin. Jeżeli pracujemy z domu, pamiętajmy, żeby rano wyjść choćby po przysłowiowe bułki albo na krótki spacer. Pozwoli to symbolicznie rozpocząć dzień i stanowi ekwiwalent „wyjścia do pracy”.

Miejsce pracy

Kiedy już wstaniemy rano, kolejnym krokiem powodującym często zwiększenie efektywności pracy jest wyjście z domu. Część osób praktykuje pracę np. w kawiarniach. Wszystko zależy od charakteru pracy. Jeżeli chodzi o tłumaczenia to ze swojej strony polecałbym bardziej biblioteki ale raczej te mniej uczęszczane, gdzie mniej rzeczy nas rozprasza. W moim przypadku miejscem, które bardzo dobrze się sprawdzało, była biblioteka NBP przy ul. Świętokrzyskiej. Alternatywą dla kawiarni i bibliotek staje się ostatnio coraz modniejszy coworking, a więc wynajmowanie biurek w ramach różnych abonamentów i praca na jednej przestrzeni z innymi wolnymi strzelcami. Na zachodzie coworking zyskał popularność wśród freelancerów pracujących w szeroko pojętej branży internetowej, dla których stanowi nie tylko alternatywę dla pracy w kawiarni lub w domu, ale także platformę do nawiązywania kontaktów biznesowych. W Polsce forma ta staje się coraz bardziej popularna jednak cały czas w porównaniu z Berlinem, czy San Francisco znajduje się w powijakach.

Biuro czy kawiarnia?

Najodważniejszym krokiem dla młodego tłumacza przysięgłego jest wynajem własnego biura. Wiąże się to z większym wydatkiem – w Warszawie wynajem jednego pokoju biurowego to w zależności od lokalizacji ok. 500 – 1200 zł netto miesięcznie. Każde „wyjście z domu” oznacza dla tłumacza przysięgłego jakiś wydatek – pracując w kawiarni płacimy za kawę, ciastko itp., coworking to wydatek średnio ok. 150-400 zł miesięcznie, biuro ok. 1000 zł miesięcznie. Jednakże moim zdaniem, wydatek taki zwraca się z nawiązką w postaci większej liczby klientów, którzy mimo wszystko wolą pójść do biura niż do mieszkania nieznajomej osoby, jak i większej liczby kontaktów – wynajmując biuro nawiązujemy kontakty z okolicznymi przedsiębiorcami, którzy mogą potrzebować usług tłumacza przysięgłego. Poza tym, praca poza domem daje nam możliwość oddzielenia sfery zawodowej od prywatnej.

Może zabrzmi to kontrowersyjnie ale moim zdaniem, najzdrowsze dla tłumacza przysięgłego – freelancera jest upodobnienie swojego rytmu dnia do normalnego dnia pracy osoby zatrudnionej w firmie na etacie. A więc efektywna praca „nine to five” a nie siedzenie po nocach.

Efekt dziczenia

Drugą niezwykle istotną kwestią, łączącą się bezpośrednio z powyższymi rozważaniami jest niebezpieczeństwo izolacji tłumacza, czyli efekt tzw. „dziczenia”. Jak to już jakiś czas temu odkryli mądrzy ludzie, człowiek jest istotą z natury towarzyską i ciągła praca w samotności przed ekranem komputera na dłuższą metę nie jest korzystna dla naszej higieny psychicznej. Dlatego też praca w kawiarni, systemie coworkingu, czy też w biurze, dostarcza nam niezbędną minimalną dawkę kontaktów międzyludzkich. Oczywiście zapotrzebowanie na „socjalizowanie się” z innymi jest kwestią bardzo indywidualną, jednakże większość z nas potrzebuje codziennych interakcji z innymi ludźmi. Z umiejętnością obcowania z innymi ludźmi jest podobnie jak z innymi umiejętnościami, które nabywamy w ciągu naszego życia – jeżeli ich nie używamy, nie doskonalimy – umiejętności te powoli zanikają i wtedy następuje wspomniany efekt „dziczenia”. Podobnie jak z mięśniami – jeżeli ich nie używamy – zanikają.

Wychodźmy z domu

Na szczęście zakres czynności wykonywanych przez tłumacza przysięgłego nie ogranicza się tylko do tłumaczeń pisemnych. Tłumaczenia przysięgłe ustne wymagane są w wielu sytuacjach np. w urzędach stanu cywilnego, u notariusza, w sądach. Stanowią one znakomite urozmaicenie w pracy tłumacza i wszystkich rozpoczynających swoją przygodę z zawodem tłumacza przysięgłego gorąco namawiam do uczestniczenia w takich czynnościach. Nawet jeżeli sobie obliczycie, że być może biorąc pod uwagę konieczność dojazdu, więcej zarobicie siedząc w domu przed komputerem, moim zdaniem to jedna z okazji do poznania ciekawych ludzi i doskonała okazja do „przewietrzenia się”.

Czynnikiem, który zdecydowanie utrudnia tłumaczowi przysięgłemu – freelancerowi prowadzenie tak zdrowego i higienicznego trybu życia jest oczywiście nieregularność zleceń. Wszyscy wiemy, że przychodzą one zazwyczaj wszystkie na raz, o przeróżnych porach, od stałych klientów, którym nie wypada odmawiać. Mimo wszystko – polecam jak najwięcej pracy poza domem, który powinien być oazą spokoju i odpoczynku po dniu pracy.